A oto moje pisanie, moja opowieść – fikcja literacka; zbieżność osób -
przypadkowa; zbieżność faktów – przypadkowa; może kiedyś …. pisanie to moja pasja, to moje hobby…. To
coś co lubię, co mnie uspakaja, wycisza…. Na papier przekładam wszystko co we
mnie jest, co gdzieś tam się zbiera, moja czysta tzw. „fantazja ułańska”….
Proszę, aby nikt nie odbierał tego
osobiście, gdyż nie takie jest przesłanie – to tylko moje myśli i moja fantazja
pisarska…..
Już
3 lata osobno – a Ty nadal się mną interesujesz. Patrzysz, jak wyglądam, co mam
nowego….
No wiesz –
czas się chyba wyleczyć z tej ciągłej kontroli. Nie panujesz nad sobą. Nad
swoimi emocjami. Jak czuje się ta Twoja gajda, jak Twoje słowa, myśli krążą
wokół mojej osoby.
Twoja
bezradność jest rozbrajająca. Nie wiesz, jak mi dopiec to myślisz, dumasz –
czym by mnie tu znowu zdołować:
- no tak,
języka obcego się nie nauczyłaś.
A
nie pamiętasz o swoich słabościach:
- Twoja praca licencjacka – napisana
w całości przeze mnie;
- Twoja praca magisterska – napisana
w całości przeze mnie;
- nauczyłam Cię pracy w programach
komputerowych: Word, Excel, Power Point – do dzisiaj prezentacje są na moich
wzorach, choć technika poszła daleko, daleko do przodu;
- wszystkie wyliczenia, wykresy – to
ja Ci przygotowywałam i nawet uzasadnienia pisałam
I co – tego nie pamiętasza?
Nauczyłeś
się „Carl F” i pouczasz mnie, jak szukać – nie ośmieszaj się tym, bo dalej będę
pokazywała Twoje słabości, Twoje ułomności. Inteligencją niestety nie grzeszysz,
nie błyszczysz…
Mimo,
iż wszystko było podporządkowane pod Ciebie – Ty ciągle miałeś i co gorsza
dalej masz mało….
Jak
chciałam coś dla naszego domu – to słyszałam: „że mi odbija….”
A teraz co: wszystko można, to teraz
Tobie odbija, czy glajdzie odbija…. Musisz kupować - bo szantaż, znowu się wyprowadzi…..
I co, jak się czujesz? Dobrze Ci z
tym? Dociera to w ogóle do Ciebie? Czy dalej taki tępy i zadufany w sobie?
A pochwaliłeś się mamusi, że teraz
to Ty taki jeleń z porożem jesteś; że chodzisz na paluszkach i robisz co chce
twoja/czy też nie twoja glajda?
Czy też może Ci wstyd i dalej przed
innymi udajesz ważniaka? I to sobie – nie innym – udowadniasz, że to Ty jednak
masz rację!
A co – wstyd Ci się przyznać? Nie
masz honoru, za grosz moralnej odwagi? Czyli jednak prawdziwy „pizduś”.
Poniżej artykuł, który otrzymałam od
Twojej „najlepszej” przyjaciółki – nie uwierzyłbyś z notatką:
„… Najgorszy z możliwych
typów, jednak prawda jest taka, że on w głębi duszy jest na maxa nieszczęśliwy,
dlatego musi karmić się szczęściem innych. Jest pusty w środku, bez duszy, jak
duch. Nawet w jego oczach widać tę przerażającą pustkę i brak emocji.,,,”
Zadanie
dla pani glajdy:
Związek z psychopatą ma trzy
etapy. Pierwszym etapem jest idealizacja, drugi etap to tzw. dewaluacja, na
końcu natomiast następuje etap o angielskiej nazwie "discard", czyli
po prostu pozbycie się intruza.
Idealizacja - początkowy etap
związku, w którym psychopata przedstawia się z jak najlepszej i najbardziej
zakłamanej strony jednocześnie rozgryzając swoją potencjalną ofiarę. Jest to
moment, kiedy zapewne usłyszysz, że jesteście bratnimi duszami, macie bardzo
wiele wspólnego, zostaniesz przedstawiona rodzinie psychopaty, by później
wysłuchiwać barwnych historyjek o waszej wspólnej przyszłości.
Podczas tego etapu zostanie Ci również wyznana miłość. Oczywiście na jednym wyznaniu się nie skończy. Psychopata będzie Ci nadskakiwał każdego dnia, będzie zawsze tam gdzie Ty, a jeśli nie będzie mógł zasypie Cię toną telefonów i wiadomości, tak żebyś zgłupiała do reszty i uznała, że TAK STRASZNIE MU ZALEŻY. Jeśli na to nie wpadniesz to prędzej, czy później i tak Ci to powie, albo napisze.
"Nie zniósłbym momentu, w którym zniknęłabyś z mojego życia".
Podczas tego etapu zostanie Ci również wyznana miłość. Oczywiście na jednym wyznaniu się nie skończy. Psychopata będzie Ci nadskakiwał każdego dnia, będzie zawsze tam gdzie Ty, a jeśli nie będzie mógł zasypie Cię toną telefonów i wiadomości, tak żebyś zgłupiała do reszty i uznała, że TAK STRASZNIE MU ZALEŻY. Jeśli na to nie wpadniesz to prędzej, czy później i tak Ci to powie, albo napisze.
"Nie zniósłbym momentu, w którym zniknęłabyś z mojego życia".
I żyli długo.... tylko jedno
gdzieś padło po drodze. Tak Ty - o Tobie mówię.
Dewaluacja - to etap podczas, którego psychopata ma najwięcej zabawy. Tutaj zaczyna się izolacja od rodziny, znajomych i innych niepotrzebnych miernot żyjących w Twoim otoczeniu. Wciąż tkwisz w pięknej bajce usłanej różami, jednak nagle zauważasz, że psychol chodzi za Tobą z jakąś dziwną listą plusów i minusów skrupulatnie dopisując znaczki na wyblakłej kartce. Jeszcze tydzień temu wszystko robiłaś "SUPER", no super, super, a teraz zupa stała się za słona, ubierasz się jakoś nie tak, jak trzeba. Nawet matka psychopaty, ma bardziej stylowy makijaż, niż Ty. I tak coraz dalej i głębiej. Poczekaj za chwile sięgniemy tych najważniejszych sfer Twojego dotychczasowego życia. Zaczynasz się miotać, zmieniać na potrzeby swojego kochanego psychopaty, ale UPS! nie o to chodziło....Zaczynamy od nowa.
Pod koniec tego etapu nie wiesz już nawet jak się nazywasz. To znaczy…. Psychopata pewnie Ci powie, ale będziesz musiała do niego podejść na palcach. Cichutko..... Cholera! I co zrobiłaś?!
"Discard mode" - etap wyrzucania śmieci. Wiesz, że zanim wyrzucisz wszystkie odpadki do kubła musisz je odpowiednio zmielić? Tak, żeby się zmieściły. W tej części bajki stajesz się paranoiczką, wariatką, nieudacznikiem. Niemotą po prostu. Co tu dużo mówić. A psychopata nie potrzebuje dłużej kogoś, kto dawno przestał być idealny. Zobacz, na początku byłaś taka perfekcyjna... Tak bardzo Cię pragnął. A teraz co się z Tobą stało? Wysoce rekomendowanym jest udać się do psychoterapeuty. No chyba, że postanowisz nie czekać do osiemdziesiątki i wcześniej ze sobą skończyć, albo usuniesz się w cień i poczekasz na rozwój wydarzeń. Uważaj, bo jeśli postanowisz odejść z własnej woli mogą zostać użyte przeciwko Tobie różne interesujące taktyki. Począwszy od ataków histerii, przez ubarwianie historii i przyklejanie Ci kartki "oprawca/winna", na groźbach i nękaniu kończąc. Teraz pytanie, w którym momencie zdecydujesz się uciec? A? B? Czy C? Wybór należy do Ciebie."
Pan S. – PSYCHOFAG!!!!!
Psychofag niemal cały swój,
często ponadprzeciętny, intelekt wkłada w swoje interpersonalne gry.
Uczestniczą w nich wszyscy całe jego otoczenie. Partnerka, rodzice, dzieci,
wspólnicy, podwładni, pracodawcy, sprzedawcy i kelnerki. Jego cały świat to gra
o dominację i on ma zwyciężyć, przechytrzyć. To on ma kontrolować sytuację i
stan umysłu każdego, z kim się styka i ma z nim coś do załatwienia. Z Tobą,
jako partnerką, psychofag ma do załatwienia podstawową dla siebie kwestię masz
mu dostarczyć skrajnych emocji i poczucia władzy, które są dla niego siłą
napędową. Odtąd każde Twoje uniesienie, potem każde poniżenie i wreszcie każde
wybaczenie mimo poniżenia będzie jego pożywką. Bez tego nie potrafi żyć, jak
bez jedzenia i picia.
Żeby wygenerować odpowiednią dla
jego chorych potrzeb zmaksymalizowaną amplitudę Twoich uczuć psychofag
zastosuje szereg psychozabaw, które w ostatecznym rozrachunku mają na celu
jedno najpierw zdezorientowanie a później psychiczne wyniszczenie Ciebie. Kiedy
cel zostanie osiągnięty, pójdzie dalej, bo Ty jako akumulator się wyczerpałaś.
Teraz pora na poszukiwanie nowego akumulatora. Dopóki jednak dostarczasz mu tej
rozrywki i będziesz się tej zabawie podporządkowywać, on będzie przy
Tobie trwał i będzie modyfikował, udoskonalał swoje gierki, żeby wyssać z
Ciebie ile się da. Do końca (albo tak długo, jak mu na to będziesz pozwalać) .
Najpewniej jednak, widząc, że jesteś już na wyczerpaniu zastosuje podwójną
taktykę i jeszcze będzie bawił się Tobą i równocześnie już zdobywał nowego
dostawcę energii.
Psychozabawy, które przedstawiam
poniżej ulegają stopniowej brutalizacji w miarę rozwoju związku. Nie od razu
usłyszysz: Zamknij pysk. Przyczyna jest prosta: gdyby od razu na początku
związku zastosował wersję hard odrzuciłabyś go. Psychofag stopniuje Ci
natężenie prądu, żebyś sama się nie zorientowała, kiedy nastąpił ten moment, że
dałaś się posadzić na stałe w fotelu elektrycznym. Sens psychozabaw jest taki,
że dla psychofaga jesteśmy obiektem jego psychoeksperymentu, a nie osobą do
kochania, partnerstwa, opiekowania się Tobą, okazywania zaangażowania w wasz
związek i innych form okazywania miłości. Jego chory umysł dąży do przejęcia
władzy i kontroli nad nami i naszymi emocjami, co zdaje się sprawiać im większą
frajdę niż kochanie i bycie kochanym.
Na początek trochę teorii.
Przypominam, że mówimy o przemocy emocjonalnej a nie fizycznej, więc wszystko
rozgrywa się na dwóch poziomach:
WERBALNY
kłamstwa (najczęściej patologiczne i bezczelne z marszu, prosto w oczy z zachowaniem poprawnej mowy ciała), manipulacje, zatajanie bądź przekręcanie istotnych faktów, agresja słowna, obraźliwe słowa i kłótliwość, przemycanie krytyki pod pozorem troski (Od kiedy schudłaś, to masz taki obwiśnięty biust, da się coś z tym zrobić? Musisz się z tym źle czuć.), brutalne krytykowanie byłych partnerek pod pozorem porównywania ich do ciebie ale z zaznaczeniem tylko mi spróbuj tak przytyć jak tamta, nagminne robienie z partnerki wariatki (nic takiego nie powiedziałem, zdawało ci się, masz chorą wyobraźnię), racjonalizowanie wszystkich uchybień wobec związku i partnerki: taki już jestem (o swoich kłamstwach), wszyscy mężczyźni tak postępują (o zdradach), świat już tak jest skonstruowany (o zaniedbywaniu obowiązków domowych i partnerskich), ironizowanie i kpienie z Twoich uczuć, umniejszanie Twoich osiągnięć.
kłamstwa (najczęściej patologiczne i bezczelne z marszu, prosto w oczy z zachowaniem poprawnej mowy ciała), manipulacje, zatajanie bądź przekręcanie istotnych faktów, agresja słowna, obraźliwe słowa i kłótliwość, przemycanie krytyki pod pozorem troski (Od kiedy schudłaś, to masz taki obwiśnięty biust, da się coś z tym zrobić? Musisz się z tym źle czuć.), brutalne krytykowanie byłych partnerek pod pozorem porównywania ich do ciebie ale z zaznaczeniem tylko mi spróbuj tak przytyć jak tamta, nagminne robienie z partnerki wariatki (nic takiego nie powiedziałem, zdawało ci się, masz chorą wyobraźnię), racjonalizowanie wszystkich uchybień wobec związku i partnerki: taki już jestem (o swoich kłamstwach), wszyscy mężczyźni tak postępują (o zdradach), świat już tak jest skonstruowany (o zaniedbywaniu obowiązków domowych i partnerskich), ironizowanie i kpienie z Twoich uczuć, umniejszanie Twoich osiągnięć.
NIEWERBALNY
Faza początkowa: stopniowe izolowanie partnerki od świata zewnętrznego metodą obrzydzania jej przyjaciół, rodziny, zainteresowań, nagminne, jakby złośliwe i celowe ignorowanie potrzeb partnerki i potrzeb wspólnego gospodarstwa domowego, kiedy partnerka stawia warunki psychofag włącza całą gamę szantażu emocjonalnego (nie wraca do domu, prowokuje awantury o byle głupstwo byle wykazać, że partnerka jest kłótliwa, odgrywa rolę ofiary roszczeniowej kobiety) stosowanie pseudofizycznej przemocy (walenie pięścią w ściany, rozbijanie przedmiotów coś na kształt ostrzeżenia - następnym razem to ty możesz zarobić, jak mnie będziesz doprowadzać do takiego stanu); permanentne lekceważenie czynionych wspólnie ustaleń pod pozorem zapominania albo ich rzekomej małej wagi, stopniowe przerzucanie na partnerkę coraz większej ilości obowiązków, którym on rzekomo nie potrafi sprostać, jest zbyt zajęty, to nie jego działka itd. Po jakimś czasie psychofag otwarcie już KAŻDĄ sprawę z automatu wrzuca do worka obowiązków partnerki a ona nie oczekuje już nawet ani proszę ani dziękuję. Obarczanie partnerki absolutnie wszystkimi sprawami codziennymi (własnymi oraz partnera i jego rodziny) również uznaję za formę izolowania jej od świata. Taka zarobiona kobieta nie ma już krztyny czasu na własne zainteresowania, pasje, dbanie o siebie. Jest w całości jego własnością na jego usługi i dostępna dla niego na wyłączność. On ma być jej światem. W tym czasie psychofag dba o siebie, rozwija się, kultywuje swoje pasje, rozszerza krąg znajomych, bawi się, relaksuje; kwitnie, podczas gdy ona więdnie. Prawa są po jego stronie, obowiązki należą do niej. Wtedy można przejść do kolejnego etapu: zarzucanie partnerce, iż jest zaniedbana, nudna i mało rozrywkowa. Kobieta z zaburzonym już na ten czas poczuciem przyczynowości i skutkowości całego procesu ma frustrujące poczucie winy i niższości w stosunku do takiego kwitnącego psychofaga. Proces wyniszczania można uznać za rozpoczęty. Od tego momentu kobiecie można już zrobić wszystko ma tak zaburzone poczucie własnej wartości, że pchnięcie jej małym palcem spowoduje jej upadek emocjonalny.
Faza początkowa: stopniowe izolowanie partnerki od świata zewnętrznego metodą obrzydzania jej przyjaciół, rodziny, zainteresowań, nagminne, jakby złośliwe i celowe ignorowanie potrzeb partnerki i potrzeb wspólnego gospodarstwa domowego, kiedy partnerka stawia warunki psychofag włącza całą gamę szantażu emocjonalnego (nie wraca do domu, prowokuje awantury o byle głupstwo byle wykazać, że partnerka jest kłótliwa, odgrywa rolę ofiary roszczeniowej kobiety) stosowanie pseudofizycznej przemocy (walenie pięścią w ściany, rozbijanie przedmiotów coś na kształt ostrzeżenia - następnym razem to ty możesz zarobić, jak mnie będziesz doprowadzać do takiego stanu); permanentne lekceważenie czynionych wspólnie ustaleń pod pozorem zapominania albo ich rzekomej małej wagi, stopniowe przerzucanie na partnerkę coraz większej ilości obowiązków, którym on rzekomo nie potrafi sprostać, jest zbyt zajęty, to nie jego działka itd. Po jakimś czasie psychofag otwarcie już KAŻDĄ sprawę z automatu wrzuca do worka obowiązków partnerki a ona nie oczekuje już nawet ani proszę ani dziękuję. Obarczanie partnerki absolutnie wszystkimi sprawami codziennymi (własnymi oraz partnera i jego rodziny) również uznaję za formę izolowania jej od świata. Taka zarobiona kobieta nie ma już krztyny czasu na własne zainteresowania, pasje, dbanie o siebie. Jest w całości jego własnością na jego usługi i dostępna dla niego na wyłączność. On ma być jej światem. W tym czasie psychofag dba o siebie, rozwija się, kultywuje swoje pasje, rozszerza krąg znajomych, bawi się, relaksuje; kwitnie, podczas gdy ona więdnie. Prawa są po jego stronie, obowiązki należą do niej. Wtedy można przejść do kolejnego etapu: zarzucanie partnerce, iż jest zaniedbana, nudna i mało rozrywkowa. Kobieta z zaburzonym już na ten czas poczuciem przyczynowości i skutkowości całego procesu ma frustrujące poczucie winy i niższości w stosunku do takiego kwitnącego psychofaga. Proces wyniszczania można uznać za rozpoczęty. Od tego momentu kobiecie można już zrobić wszystko ma tak zaburzone poczucie własnej wartości, że pchnięcie jej małym palcem spowoduje jej upadek emocjonalny.
Faza zaawansowana: nawracające
zdrady i romanse, emocjonalna oziębłość, całkowite wycofanie z angażowania się
we wspólne sprawy, problemy, ostentacyjne skupianie się wyłącznie na własnych
potrzebach kosztem życia rodzinnego /gry komputerowe, alkohol, imprezowanie,
praca, integracje, uprawianie sportów/, równie ostentacyjne ignorowanie
potrzeb, próśb a z czasem żądań partnerki,
sugerowanie, że w związku brakuje mu powietrza i związek go ogranicza mimo wcześniejszych deklaracji, że chodzi mu wyłącznie o życie w symbiotycznym układzie, bierna agresja.
Żeby lepiej zobrazować wachlarz, którym dysponuje psychofag przedstawię kilka pasychozabaw, które przećwiczono na mnie.
sugerowanie, że w związku brakuje mu powietrza i związek go ogranicza mimo wcześniejszych deklaracji, że chodzi mu wyłącznie o życie w symbiotycznym układzie, bierna agresja.
Żeby lepiej zobrazować wachlarz, którym dysponuje psychofag przedstawię kilka pasychozabaw, które przećwiczono na mnie.
PSYCHOZABAWY
1. Amnezja. Wielopoziomowe, nachalne i szyte grubymi nićmi kłamstwa psychofaga były moim chlebem powszednim. Wszelkie dociekania prawdy w rozmowie z psychofagiem kończyły się jednym z trzech wariantów: nie wiem, nie pamiętam, nie chcę o tym mówić.
2. Zabawa w głupa. Kiedy
próbujesz wyegzekwować od psychofaga odpowiedź na pytanie, dlaczego zignorował
jakąś istotną umowę między wami, mimo tego, że rozmawialiście wielokrotnie, jak
ważną jest ta kwestia, na bank usłyszysz - nie sądziłem, że to dla ciebie takie
ważne. Przykład? Proszę. Psychofag uwielbia wybitnie zabawowy styl życia. Raz,
drugi to jest jeszcze śmieszne, ale po jakimś czasie przestaje być zabawne po
pijaku naparza się z przechodniami, nie wraca na noc do domu, odnosisz też
wrażenie, że jego praca polega na ciągłym inicjowaniu i organizowaniu jakichś
integracji firmowych (oczywiście z pominięciem Ciebie). W końcu przeprowadzasz
z nim poważną rozmowę (nie jedną), zaznaczasz, że intensywność jego
pozadomowego życia towarzyskiego i stan, w jakim wraca bardzo Ci nie odpowiada.
Piątka przybita, on deklaruje, że z tym kończy r30; i już za tydzień koledzy
przynoszą go nad ranem nieprzytomnego z upicia w jednym bucie do domu. Na następny
dzień dowiadujesz się, że to przecież nic takiego, trochę przesadził, ale nie
sądził, że ta kwestia jest dla Ciebie tak istotna i masz wyluzować, a buty kupi
się nowe, bo tamte i tak były do niczego.
3. Ciepło-zimno. Nastroje
psychofaga zmieniają się szybciej niż pogoda w górach. W zasadzie nie wiesz,
czego się uchwycić, nie wiesz, czym dziś zostaniesz potraktowana, w którym
momencie nastąpi albo wybuch agresji albo gwałtowny przypływ gorących uczuć.
Żyjesz w ciągłej gotowości na oba te warianty. Jego potrzeby stają się ruchomym
celem, na którym usiłując się skupić zatracasz się. I tu jest pies pogrzebany!
Wiesz, co mają na celu te jego chimery? Maksymalne zaangażowanie Twojego
myślenia w jego osobę. Oto ON pan i władca Twoich myśli! A Ty się tak całymi
dniami zastanawiasz czym mogłam go tak urazić, cóż mogłoby zadowolić, a jakiż
obiadek mu dziś posmakuje, a jakąż to wyrafinowaną bieliznę lepiej kupić
czerwoną czy czarną, jak przywrócić tamte cudne chwile, kiedy wszystko mu się
we mnie podobało. I takie ciągłe myślenie o skrzywionej twarzy psychofaga i
próbach wywołania na niej uśmiechu uzależnia. Po jakimś czasie nie myślisz już
o niczym innym. Będziesz świetnym nałogowcem, który na detoksie będzie drapał
ściany i prosił o działkę.
4. Świat jest pełen wariatów. U
mojego psychofaga z czasem zauważałam jedną dziwną prawidłowość. Wg jego słów,
całe jego otoczenie jego rodzice, dzieci, byłe kobiety, gros znajomych, to
jedna wielka psychiatryczna tablica Menedelejewa. Matka mózg przeżarty chorobą,
alkoholem i prochami, córka zaburzenia osobowości, syn zapóźniony w rozwoju,
1-sza ex żona schizofrenia, 2-ga ex żona obsesja maniakalna, kolejne partnerki
niezrównoważone psychicznie. Tak mógł wyliczać bez końca. Ciągle mnie dziwiło
to nagromadzenie otaczających go psychicznych jednostek chorobowych. A
odpowiedź była prosta. Niestety jego otoczenie częstokroć go sypało, wymykały
im się jakieś niechlubne fakty z jego życia. Zgodnie z zasadą, że każdy znał
fragment prawdy o nim, to złożenie tego do kupy groziło zdemaskowaniem jego
prawdziwej osobowości. W związku z tym trzeba było wszystkich odpowiednio
zdezawuować i uniewiarygodnić. Nie wątpię, że i o mnie, jako nosicielce mojego
prywatnego fragmentu prawdy o nim, opowiadał takie same rzeczy całej reszcie na
wypadek, gdybyśmy jednak wpadły na siebie i rozwiązały się nam języki.
5. Kółko graniaste. Na kłopotliwe
dla psychofaga pytania nigdy nie uzyskasz odpowiedzi wprost. Będzie tak długo
krążyć, przekręcać kota ogonem, aż zapomnisz, o co pytałaś i r30; sama się
zaczniesz tłumaczyć. Rewelacyjna technika. Jak dziś się nad tym zastanawiam,
ile razy się na nią łapałam, to mam uśmiech na twarzy. Tę psychozabawę można
streścić moim ulubionym powiedzeniem: Nie dyskutuj z idiotą, bo najpierw
sprowadzi cię do swojego poziomu, a potem pokona doświadczeniem.
6. Atak najlepszą obroną. Spróbuj
psychofagowi zarzucić kłamstwo, niespójność jego historyjek. Krzyk, wyzwiska,
oskarżenia. To po tych reakcjach zaczęłam się orientować, że trafiam na żyłę
złota, że drążę właściwy temat. Kiedy nie potrafił z marszu usprawiedliwić albo
zracjonalizować jakiegoś kłamstwa dawał sobie czas na wymyślenie odpowiedniej
argumentacji poprzez zapędzenie mnie do narożnika.
7. Zbijak. Jeśli psychofag
popełni jakikolwiek błąd (zbije szklankę, zrobi złe zestawienie dla swojego
dyrektora, ma stłuczkę samochodową) winni są WSZYSCY tylko NIE ON. W trakcie
naszego kilkuletniego związku NIGDY nie usłyszałam Cholera, mogłem bardziej
uważać, nie przyłożyłem się, to moje niedopatrzenie. Psychofagowi zajmuje
ułamek sekundy wyczesanie z otoczenia najbardziej absurdalnego winowajcy. Nie
przez niego też są zawinione jego zdrady i najbardziej bezczelne kłamstwa.
Został do nich zmuszony. Każdemu zdarza się w nerwach zwalić na kogoś winę za
własny błąd. Z psychofagiem problem polega na ty, że jemu się NIE ZDARZA
przyznać się do ani jednego.
8. Wiadro dziegciu, łyżka miodu.
Kiedy całość historyjki psychofaga jest wierutnym kłamstwem, to zawsze zamieści
w niej jeden prawdziwy fakt, który uprawdopodobni i uwiarygodni całą resztę
bredni. Nawet prawdziwe elementy psychofag potrafi podać w takiej konfiguracji,
która umożliwi mu zmanipulowanie rozmówcy do tego stopnia, że ofiara traci z
oczu swój pierwotny cel.
9. Wielka improwizacja. Psychofag
jest mistrzem kuglarstwa i gry scenicznej. Potrafi z marszu wymyślać
najbardziej niestworzone, choć nie pozbawione logiki historyjki. Robi to bez
mrugnięcia okiem i ani jednego fałszywego gestu.
10. Kotek i myszka. Psychofaga
bawi nie tylko sam fakt okłamywania ofiary, ale również machanie jej tym przed
oczami. Lubi się trochę zdradzić z kłamstwem, żebyś zaczęła mieć podejrzenia i
wątpliwości. Bo to frajda jest tak popatrzeć, jak się domyślasz, zadręczasz.
Pytany wprost oczywiście idzie w zaparte a ty samej siebie po jakimś czasie
zadajesz pytanie czy ja jestem w ukrytej kamerze? Twoja dezorientacja ich bawi.
Często zdarzało się, że psychofag niemal na moich oczach wysyłał maile do
kochanek (dowody ostatecznie znalazły się w moich rękach). Widząc kątem oka, że
ma otwarte okno poczty (a już domyślając się zdrad) pytałam, do kogo pisze.
Wtedy, szybkie przełączenie na inne okno, albo kliknięcie na krzyżyk w prawym
górnym rogu i słyszałam, że nawet nie miał włączonej poczty! (i tak dobrze, że
nie próbował mi wmówić, że ten przedmiot przed nim to nie laptop tylko
drukarka). Kiedy poprosiłam o wyświetlenie historii połączeń internetowych i
okazywało się, że minutę temu wchodził na pocztę, okazywało się, że system się
myli.
11. Jestem mądry niesłychanie,
najpiękniejsze mam ubranie. Psychofag ma niespożytą potrzebę dominacji i
udowadniania samemu sobie, że ludzie są mu ulegli. Ilość nabitych w butelkę
jest w jego pojęciu wykładnią jego intelektu. Lubi się też tym chwalić
podciągając to pod umiejętności interpersonalne a zapominając dodać, że owe
umiejętności w jego rękach nie są talentem komunikacyjnym tylko mają na celu
wykorzystanie rozmówcy w jakimś własnym celu, czyli manipulację.
12. Zbrodnia i kara. Zostaniesz
ukarana za każdy rodzaj niesubordynacji. Powód może być najbłahszy. Chcesz kupić
kanapę w jakimś kolorze odmiennym od jego wyobrażeń? On ci tego koloru kanapy
nie zapomni już nigdy, jeśli postawisz na swoim. Każda plamka, która się na
niej pojawi będzie Twoją winą i już podczas każdych porządków domowych
usłyszysz ja wiedziałem, że tak będzie. Spróbuj poprosić go o załatwienie
jakiejś ważnej sprawy (powiedzmy wysłać PIT do urzędu) usłyszysz, że on się do
tych rzeczy nie nadaje i zajmie się tym tylko dlatego, że to na nim wymuszasz.
Jeśli jednak dopniesz swego, bo zwyczajnie sama wszystkiego robić nie dajesz
rady, a on sprawę schrzani będziesz słuchać już zawsze o tym, jak to przez Ciebie
musieliście zapłacić karę.
13. Pokaż, kotku, co masz w
środku. Dlaczego psychofag tak świetnie wie jak zmanipulować kobietę, jak
trafić w jej czuły punkt i słowami doprowadzić do tego, że jednak latami w
gruncie rzeczy tańczy pod jego batutą? Bo zna ją lepiej niż ktokolwiek inny i
nie jest mu ta wiedza potrzebna do tego, żeby ją uszczęśliwiać tylko po to by
ją boleśniej podejść. Najpierw Twój mózg jest skanowany, badane są Twoje
priorytety, wartości, emocje po to, żeby w uderzyć w najczulszy punkt. A Ty się
w początkowej fazie związku cieszysz, że on tak dokładnie Cię o wszystko
wypytuje, interesuje się każdym zakamarkiem Twojej duszy i psychiki. Taki
uważny, taki empatyczny miś. A to nie jest żadna empatia. To jest wstęp do
wiwisekcji.
14. Zabawa w Enigmę. Odczytywanie
słów psychofaga to zadanie dla kryptologów. Psychofag wszystko, co mówi potrafi
w mgnieniu oka odwrócić o 180 stopni, następnie temu zaprzeczyć, po chwili znów
zmienić wersję, a na końcu obwinić cię o to, że to Ty nic nie rozumiesz i
jesteś albo tępa albo tendencyjnie odbierasz jego wypowiedzi. Ale co jest
najciekawsze? Otóż nazajutrz okazuje się, że tej rozmowy wcale nie było. Po jakimś
czasie zaczyna się wątpić, czy jest się przy zdrowych zmysłach i nie trudno dać
sobie wmówić początki paranoi.
15. Zabawa w pomidora. Do dziś
mam dreszcze na hasło nadinterpretacja. To coś z serii tych dowodów, kiedy
zastajesz męża w łóżku z kochanką w kulminacyjnym momencie i słyszysz Kochanie,
to nie jest to, co myślisz. Dla przykładu. Lubił mój psychofag sporty. Często
chadzał na basen. Kiedy z owego basenur; wracał z plecami podrapanymi w
charakterystyczny sposób (chyba nie muszę tłumaczyć cztery ogniste pręgi na
wysokości połowy kręgosłupa), to słyszałam, że na torze był taki ścisk, że
ciągle o niego ktoś zahaczał boleśnie raniąc, a moje dociekania pochodzenia
tych wzorków są nadinterpretacją. Takich sytuacji było na przestrzeni lat wiele
i dotyczyły wielu płaszczyzn, nie tylko zdrad. Za każdym razem moje przejawy
logicznego myślenia były nazywane w ten sposób nadinterpretacja.
16. Co mi zrobisz jak mnie
złapiesz? Psychofag miał kilka niezawodnych technik wprowadzania mnie w błąd,
manipulowania i robienia wody z mózgu. Jednak nadszedł moment, kiedy mu to
uniemożliwiłam, bo zdobyłam wszelkie dowody niezbędne mi do tego, żeby
zakończyć nasz związek. Wówczas została zastosowana technika najcięższego
kalibru: jestem chory, przyznaję się.
Owa choroba została przez niego nazwana panem w czarnym meloniku. Otóż ów pan w
czarnym meloniku ponoć przychodzi do niego i namawia go do złego. Potem wariant
się zmienił. Okazało się, że jego choroba to (cytat dosłowny) rozszczepienie jaźni (nie
rozdwojenie tylko właśnie rozszczepienie). Ot, taka nowa jednostka chorobowa.
Sam ją wynalazł. Ba! Sam wyhodował. No, może nie sam tylko z panem w meloniku.
17. Kazimierz Atrakcyjny.
Socjopatyczny partner to mistrz charyzmy: Kazimierz Atrakcyjny. Jego styl bycia
powoduje, że otoczenie postrzega go jako: dobrego ojca rodziny, równego gościa,
intelektualistę, prawego obywatela, czarującego mężczyznę. W tym samym czasie w
czterech ścianach, między nim i partnerką rozgrywa się faktyczna psychiczna
jatka, której nie widzi nikt, ale która kobietę doprowadza do całkowitej ruiny
psychicznej. Po jakimś czasie świat postrzega ich relację, jako związek
cierpliwego i pozytywnego faceta z niestabilną emocjonalnie partnerką. Ale
świat nie żyje z socjopatą 24/7, nie widzi i nie słyszy tego, co dzieje się za
drzwiami ich domów. A nawet gdyby świat widział i słyszał, to i tak nie od razu
by się zorientował, że podlega systematycznej obróbce ukierunkowanej na
emocjonalne żerowanie i docelowe wycieńczenie ofiary. To się odbywa powoli,
niemal niezauważalnie, z użyciem bardzo wyrafinowanych technik, ale cel jest
zawsze ten sam wyssanie z ofiary woli życia, wiary w siebie, odizolowanie jej
od świata zewnętrznego, żeby nie miała okazji porównać relacji łączących jej z
psychopatą ze zdrowymi relacjami panującymi w innych stadłach oraz żeby
docelowo nie miała gdzie szukać ratunku.
18. Ślepak. Wielokrotnie
widziałam, jak psychofag okłamuje innych i manipuluje nimi, żeby ich w
konsekwencji wykorzystać. Nie wiem, dlaczego wydawało mi się, że mnie tego nie
zrobi. Zapewne nie odróżniałam ufności od ślepej wiary. Dostrzegałam wszystkie
psychozabawy ćwiczone na innych, a nie zorientowałam się, że jestem poddawana
im również ja. To jest właśnie moje zadanie do odrobienia - dowiedzieć się, dlaczego
mój umysł jest taki wybiórczo bystry.
19. Berek. Pamiętasz tę grę? Jak
Cię berek dotknie przejmujesz jego rolę. Tak samo działa PROJEKCJA - przypisywanie, wpieranie innym własnych
negatywnych cech i zachowań. Psychofag widzi zdradę i węszy podstęp wszędzie.
Nie miałam pojęcia, skąd lęgną mu się w głowie myśli o moich zdradach, dlaczego
wmawiał mi mnóstwo cech i zachowań, których nigdy w życiu nie posiadałam. A on
zwyczajnie oglądał się we mnie jak w lustrze.
20. Monopol. Mały figiel
zapomniałabym o mojej ulubionej psychozabawie. Jeszcze raz powtórzmy. Po co
psychofag kłamie? Bo bawi go, że to ON zna całość prawdy i swoją chorą
dominację nad Tobą realizuje poprzez ukrywanie jej albo jej dozowanie.
Monopolista. On decyduje, czy jego otoczenie pozna prawdę czy też nie. Kiedy w
moim związku kłamstwa psychofaga zaczynały się mnożyć jak gremliny, zaczęłam
stawiać sprawę jasno chcę poznać całą prawdę. Na takie dictum ZAWSZE
otrzymywałam odpowiedzio-pytanie Co konkretnie chcesz wiedzieć? Wyczuwasz
drugie dno tak zadanego pytania? To nie jest pytanie, o to CO TY CHCESZ
WIEDZIEĆ, tylko o to ILE TY SAMA WIESZ. To jest pytanie kontrolne powiedz mi,
ile wiesz, ja coś na szybko zmyślę, a cała reszta pozostanie nadal w ukryciu.
No bo jeśli Henryczek zacznie Ci opowiadać o romansie z Marylką, a Ty wiesz
tylko o Krysi, to ups! Ale jeśli Henryczek wysonduje, na temat której ma
kombinować, to już zawsze lżej. Jeśli zadasz szczegółowe pytanie: Kim jest
kobieta, z którą wczoraj byłeś w
restauracji? to
psychofag już łapie grunt, że wiesz: primo że był w restauracji, secundo że był
z kobietą. Nie wiesz natomiast, że po restauracji poszedł z nią do hotelu i tam
spędzili kilka godzin. Gdybyś wiedziała o hotelu, z pewnością nie pytałabyś o
jakąś głupią restaurację. Tak więc psychofag ma już bazę i ograniczniki do
wymyślenia debilnej acz prawdopodobnej historyjki o służbowej kolacji z
kontrahentką. To dla niego kwestia dziesięciu-piętnastu sekund. Na koniec
natomiast usłyszysz, że Twoja podejrzliwość graniczy z paranoją i powinnaś się
zgłosić do specjalisty. Tak, to było bezwzględnie moje ulubione ćwiczenie.
21. Stary niedźwiedź mocno śpi.
My się go boimy, na palcach chodzimy. Jak się zbudzi to nas zje.
Wiesz czym jest bierna agresja? Chyba trudno o bardziej wykluczające się pojęcia bierność i agresja. A jednak przy odrobinie dobrej woli można je zespawać. Wikipedia jest lakoniczna: metoda eksponowania negatywnych emocji, poprzez nękanie psychiczne drugiej osoby. Bierna agresja występuje najczęściej wtedy, gdy poprzez normy kulturowe człowiek zmuszony jest do powstrzymywania się od fizycznej przemocy.
Wiesz czym jest bierna agresja? Chyba trudno o bardziej wykluczające się pojęcia bierność i agresja. A jednak przy odrobinie dobrej woli można je zespawać. Wikipedia jest lakoniczna: metoda eksponowania negatywnych emocji, poprzez nękanie psychiczne drugiej osoby. Bierna agresja występuje najczęściej wtedy, gdy poprzez normy kulturowe człowiek zmuszony jest do powstrzymywania się od fizycznej przemocy.
Przełożę to na nasze. Najchętniej by Ci dowalił, ale normy kulturowe go powstrzymują więc znajduje sobie takie zamienniki. Nie zrobi, nie kupi, zapomni, nie ściszy telewizora. PRZEZ PRZYPADEK. NIECHCĄCY. NIENAUMYŚLNIE. Ileż pożytecznych przysłówków!
Kilka przykładów.
Obiecał Ci, że tym razem już na
pewno pójdziecie do tego teatru, skoro tak Ci na tym zależy. Stroisz się,
podśpiewujesz, biegniesz r30; on się spóźnia o dobre pół godziny. No nie udało
się. Znów. Po raz kolejny. (I czego Ty ode mnie znów, do jasnej cholery chcesz.
Korki są niezależne ode mnie! Po co ci, ***, w ogóle był ten teatr?! Wszystko
przez ciebie!)
ALBO
Umówiliście się, że nie będzie całymi tygodniami po wiele godzin grał na komputerze. Czujesz się zaniedbywana, ignorowana, przeciążona obowiązkami, których on zdaje się nie zauważać jakby zakupy przychodziły ze sklepu do domu same, albo stoliczek samodzielnie robił nakryj się. OK. Skoro nalegasz ustalacie, że zredukuje intensywność tego hobby. I co? I już kolejnego dnia, i następnego i jeszcze następnego spędza przy kompie cały czas po pracy i dodaje do tego całe nocki. Z niedowierzaniem pytasz, czy pamięta o waszych ustaleniach, a w odpowiedzi usłyszysz: (To były twoje ustalenia. **** się ode mnie i nigdy więcej mi nie mów, co mam robić. (cios pięścią w ścianę)
Przypomina Ci to coś? Już o tym pisałam. Wystarczy, że zasygnalizujesz, co KONKRETNIE Ci przeszkadza a on już wie, co KONKRETNIE ma zrobić, żebyś poczuła się szczególnie dotknięta, poniżona, zlekceważona. Brakuje Ci jakiegoś słowa? Przeczytaj jeszcze raz definicję z Wikipedii - nękanie.
A Ty po jakimś czasie wolisz nie drążyć, nie wyjaśniać, bo znów usłyszysz, że z tak błahych powodów czepiasz się, jesteś roszczeniowa, ograniczasz go (po jakimś czasie usłyszysz wredna i upierdliwa; z grą wyma****ących wokół twoje głowy jego rąk). Zamykasz się więc, nie prowokujesz, nie budzisz niedźwiedzia, bo ta pięść następnym razem może nie przelecieć obok Twojej twarzy tylko wylądować centralnie w jej środku. Albo zrobi jeszcze gorszą rzecz ODEJDZIE, ODKOCHA SIĘ, NIE BĘDZIE CIĘ CHCIAŁ. Lepiej nie budzić niedźwiedzia. Dzięki Bogu nazajutrz dostaniesz od niego miękkiego maila z przeprosinami, że musi walczyć z tą swoją agresją, bo kocha Cię i sam nie ma pojęcia skąd TO się w nim bierze. Po tym mailu znów fruwasz pod sufitem zrozumiał, że to jest złe!. Do następnego razu.
Oto Ty - syzyf wpychający psychofaga pod górę marzeń o normalności. Codziennie. I codziennie spadający wraz z nim z tej góry w czeluść złudzeń i głupiej nadziei.
Umówiliście się, że nie będzie całymi tygodniami po wiele godzin grał na komputerze. Czujesz się zaniedbywana, ignorowana, przeciążona obowiązkami, których on zdaje się nie zauważać jakby zakupy przychodziły ze sklepu do domu same, albo stoliczek samodzielnie robił nakryj się. OK. Skoro nalegasz ustalacie, że zredukuje intensywność tego hobby. I co? I już kolejnego dnia, i następnego i jeszcze następnego spędza przy kompie cały czas po pracy i dodaje do tego całe nocki. Z niedowierzaniem pytasz, czy pamięta o waszych ustaleniach, a w odpowiedzi usłyszysz: (To były twoje ustalenia. **** się ode mnie i nigdy więcej mi nie mów, co mam robić. (cios pięścią w ścianę)
Przypomina Ci to coś? Już o tym pisałam. Wystarczy, że zasygnalizujesz, co KONKRETNIE Ci przeszkadza a on już wie, co KONKRETNIE ma zrobić, żebyś poczuła się szczególnie dotknięta, poniżona, zlekceważona. Brakuje Ci jakiegoś słowa? Przeczytaj jeszcze raz definicję z Wikipedii - nękanie.
A Ty po jakimś czasie wolisz nie drążyć, nie wyjaśniać, bo znów usłyszysz, że z tak błahych powodów czepiasz się, jesteś roszczeniowa, ograniczasz go (po jakimś czasie usłyszysz wredna i upierdliwa; z grą wyma****ących wokół twoje głowy jego rąk). Zamykasz się więc, nie prowokujesz, nie budzisz niedźwiedzia, bo ta pięść następnym razem może nie przelecieć obok Twojej twarzy tylko wylądować centralnie w jej środku. Albo zrobi jeszcze gorszą rzecz ODEJDZIE, ODKOCHA SIĘ, NIE BĘDZIE CIĘ CHCIAŁ. Lepiej nie budzić niedźwiedzia. Dzięki Bogu nazajutrz dostaniesz od niego miękkiego maila z przeprosinami, że musi walczyć z tą swoją agresją, bo kocha Cię i sam nie ma pojęcia skąd TO się w nim bierze. Po tym mailu znów fruwasz pod sufitem zrozumiał, że to jest złe!. Do następnego razu.
Oto Ty - syzyf wpychający psychofaga pod górę marzeń o normalności. Codziennie. I codziennie spadający wraz z nim z tej góry w czeluść złudzeń i głupiej nadziei.
22. Podróż za jeden uśmiech.
Znasz to uczucie, kiedy po raz kolejny zostajesz okłamana, obrażona,
zignorowana, olana i próbujesz nawiązać jakąś komunikację, żeby wyjaśnić, żeby
poczynić jakieś uzgodnienia, bo przecież tak się żyć nie da? Ty roztrzęsiona,
ileż można powtarzać i ustalać to samo. Jesteś na skraju wyczerpania nerwowego,
ale starasz się zachować spokój i takt. Ręce i głos Ci jednak drżą. On -
obojętny, niezainteresowany wręcz wyluzowany. I wtedy dostrzegasz na jego
twarzy ten diaboliczny, ironiczny uśmiech asymetria ust nie mająca nic
wspólnego z pogodnym uśmiechem. Odchylona do góry głowa w połączeniu z grymasem
ust wyrażającym pogardę i mówiącym: I co? Znów będziesz mi tu jęczeć? Może się
jeszcze poryczysz, co? Jesteś żałosna a ja mam w tyłku te twoje wstawki o
partnerstwie. Do tego uśmiechu też się można przyzwyczaić. Może mi się tylko
zdawało. Niemożliwe, żeby człowiek, który tyle mówi o naszej miłości TAK
brutalnie się uśmiechał. To na pewno mi się zdawało.
Tę psychozabawę przypomniała mi
moja przyjaciółka ofiara pana działającego na zasadzie (bez)prawo i pięść. Po
tym jak złamał sobie rękę próbując zadać jej cios, już się szczęśliwie
rozwiedli. Ale, co ciekawe ten dziwny rozdźwięk między brutalnością jej męża a
jego zewnętrznym urokiem zauważałam bez pudła, a tej samej dysharmonii w moim
własnym domu nie. Ach, ta wybiórcza ślepota.
23. Rosemary Baby. Do opisania tej psychozabawy natchnął mnie znajomy również przejechany przez psycho-tira. Słowem/kluczem w tej zabawie jest litość. Pamiętasz ostatnią scenę z trochę już archaicznego, ale klasycznego filmu Polańskiego? Mia Farrow rodzi dziecko poczęte z facetem od trzech szóstek. Widzowi darowano oglądanie samego pomiotu widzimy tylko czerwone ślepia, ale i tak wiadomo o co chodzi. Nieszczęsna Rosemary z jednej strony wie, czyje urodziła dziecko, na poziomie świadomości odrzuca je, ale z drugiej jednak patrząc w te oczęta - litość, uczucia macierzyńskie, czułość, żal jej dzieciaczka. Ileż ofiar psychofagów lituje się nad swoimi oprawcami bo oni chorzy, bo oni nie chcieli, bo to silniejsze od nich, bo oni w gruncie rzeczy żałują? Szybko zapominamy o naszych stratach i cierpieniach, podczas gdy te chore niewiniątka, śmiem przypuszczać, mają je głęboko w nosie. Mojemu psychofagowi bardzo na rękę było i chętnie korzystał z mojej empatii, żeby znów i znów wślizgiwać się do mojego życia i dokonywać kolejnych egzekucji - strzałów w tył mojej litościwej głowy. Z premedytacją, bez odrobiny litości wobec mnie, z radosną lekkością. Tak po prostu, bo miał zachciankę. A potem ta paskudna zabawa w psudo-pokutę i szarpanie mnie za najczulsze struny. Do kolejnej egzekucji. Po tym wszystkim, mimo mojej opiekuńczej natury, nie jestem już skłonna żałować ich więcej niż islamskich terrorystów. Ci pewnie też żałują i mają swoje argumenty, ale jakoś słabo do nas przemawiają w obliczu krzywd, które wyrządzają niewinnym ludziom. Tak, wiem. Psychofagi mają swoje fora, na których uskuteczniają pokutnictwo i leżenie krzyżem. Czytałam tego sporo - te fora to taka ich branżowa psychofagowa Aljazeera TV. Trochę sobie na tych forach pomarudzą, po czym wstaną, otrzepią kolanka, obkleją się ładunkami wybuchowymi i dalej na miasto łamać ludzkie życia. Skąd więc u tylu spośród nas - ich ofiar ten pęd do pochylania się nad rzekomym cierpieniem psychofagów i do naukowego/medycznego usprawiedliwiania ich terroryzmu? Nie wiem. Doprawdy. A może wiem? To nadzieja, że jeszcze nie wszystko stracone, że skoro chory to się go wyleczy i będzie zdrowy, kochający, lojalny, uczciwy i nic nie straci z tego prądu, który tak nas pociągał. Nie śmiem odbierać nadziei.
***
Wielokrotnie zastanawiałam się, w jaki sposób znalazłam się finalnie w tak upokarzającej dla mnie sytuacji. W tym swoistym eksperymencie psychiatrycznym. Otóż kluczem do odpowiedzi są dwa słowa: stopniowo i regularnie. Wszystkie powyższe elementy były eskalowane, niejako dozowane. Kiedy domagałam się powrotu do prawidłowych/pozytywnych jego zachowań (tych z początku związku) byłam albo agresywnie atakowana albo zagłaskiwana obietnicami, które lada moment były znów łamane. Kwestią czasu i manipulatorskich umiejętności było doprowadzenie mnie do stanu zmieszania i dezorientacji w zakresie czy to ja jestem zbyt wymagająca, czy on nienormalny. Obserwowałam wręcz złośliwe redukowanie właściwych zachowań noszące charakter ewidentnego, ostentacyjnego okradania mnie z należnej jej uwagi, szacunku, zainteresowania, zaangażowania w związek. Kiedy w dezorientacji, dla świętego spokoju, z lęku o jego kolejne agresywne reakcje akceptowałam kolejny pułap jego wrogich zachowań można było przystąpić do pogłębiania emocjonalnej brutalności. Widziałam też, że ta przewaga daje mu satysfakcję i wyzwala w nim złość. Jakby mówił: No, widzisz na ile mogę sobie pozwolić, a ty to wszystko zniesiesz, bo żyć beze mnie nie możesz. A może jednak mi się postawisz? Nie, ty się nie postawisz, bo za bardzo się boisz, że stracisz te krótkie chwile, kiedy cię na powrót hipnotyzuję swoją wielką miłością. To nic, że te chwile to tylko 1% naszego życia, ale dla nich zniesiesz pozostałych 99% upokorzeń, zaniedbań, złośliwości, kłamstw i zdrad.
23. Rosemary Baby. Do opisania tej psychozabawy natchnął mnie znajomy również przejechany przez psycho-tira. Słowem/kluczem w tej zabawie jest litość. Pamiętasz ostatnią scenę z trochę już archaicznego, ale klasycznego filmu Polańskiego? Mia Farrow rodzi dziecko poczęte z facetem od trzech szóstek. Widzowi darowano oglądanie samego pomiotu widzimy tylko czerwone ślepia, ale i tak wiadomo o co chodzi. Nieszczęsna Rosemary z jednej strony wie, czyje urodziła dziecko, na poziomie świadomości odrzuca je, ale z drugiej jednak patrząc w te oczęta - litość, uczucia macierzyńskie, czułość, żal jej dzieciaczka. Ileż ofiar psychofagów lituje się nad swoimi oprawcami bo oni chorzy, bo oni nie chcieli, bo to silniejsze od nich, bo oni w gruncie rzeczy żałują? Szybko zapominamy o naszych stratach i cierpieniach, podczas gdy te chore niewiniątka, śmiem przypuszczać, mają je głęboko w nosie. Mojemu psychofagowi bardzo na rękę było i chętnie korzystał z mojej empatii, żeby znów i znów wślizgiwać się do mojego życia i dokonywać kolejnych egzekucji - strzałów w tył mojej litościwej głowy. Z premedytacją, bez odrobiny litości wobec mnie, z radosną lekkością. Tak po prostu, bo miał zachciankę. A potem ta paskudna zabawa w psudo-pokutę i szarpanie mnie za najczulsze struny. Do kolejnej egzekucji. Po tym wszystkim, mimo mojej opiekuńczej natury, nie jestem już skłonna żałować ich więcej niż islamskich terrorystów. Ci pewnie też żałują i mają swoje argumenty, ale jakoś słabo do nas przemawiają w obliczu krzywd, które wyrządzają niewinnym ludziom. Tak, wiem. Psychofagi mają swoje fora, na których uskuteczniają pokutnictwo i leżenie krzyżem. Czytałam tego sporo - te fora to taka ich branżowa psychofagowa Aljazeera TV. Trochę sobie na tych forach pomarudzą, po czym wstaną, otrzepią kolanka, obkleją się ładunkami wybuchowymi i dalej na miasto łamać ludzkie życia. Skąd więc u tylu spośród nas - ich ofiar ten pęd do pochylania się nad rzekomym cierpieniem psychofagów i do naukowego/medycznego usprawiedliwiania ich terroryzmu? Nie wiem. Doprawdy. A może wiem? To nadzieja, że jeszcze nie wszystko stracone, że skoro chory to się go wyleczy i będzie zdrowy, kochający, lojalny, uczciwy i nic nie straci z tego prądu, który tak nas pociągał. Nie śmiem odbierać nadziei.
***
Wielokrotnie zastanawiałam się, w jaki sposób znalazłam się finalnie w tak upokarzającej dla mnie sytuacji. W tym swoistym eksperymencie psychiatrycznym. Otóż kluczem do odpowiedzi są dwa słowa: stopniowo i regularnie. Wszystkie powyższe elementy były eskalowane, niejako dozowane. Kiedy domagałam się powrotu do prawidłowych/pozytywnych jego zachowań (tych z początku związku) byłam albo agresywnie atakowana albo zagłaskiwana obietnicami, które lada moment były znów łamane. Kwestią czasu i manipulatorskich umiejętności było doprowadzenie mnie do stanu zmieszania i dezorientacji w zakresie czy to ja jestem zbyt wymagająca, czy on nienormalny. Obserwowałam wręcz złośliwe redukowanie właściwych zachowań noszące charakter ewidentnego, ostentacyjnego okradania mnie z należnej jej uwagi, szacunku, zainteresowania, zaangażowania w związek. Kiedy w dezorientacji, dla świętego spokoju, z lęku o jego kolejne agresywne reakcje akceptowałam kolejny pułap jego wrogich zachowań można było przystąpić do pogłębiania emocjonalnej brutalności. Widziałam też, że ta przewaga daje mu satysfakcję i wyzwala w nim złość. Jakby mówił: No, widzisz na ile mogę sobie pozwolić, a ty to wszystko zniesiesz, bo żyć beze mnie nie możesz. A może jednak mi się postawisz? Nie, ty się nie postawisz, bo za bardzo się boisz, że stracisz te krótkie chwile, kiedy cię na powrót hipnotyzuję swoją wielką miłością. To nic, że te chwile to tylko 1% naszego życia, ale dla nich zniesiesz pozostałych 99% upokorzeń, zaniedbań, złośliwości, kłamstw i zdrad.
…..”
No i na dzisiaj koniec mojej fantastycznej opowieści..