Samotność

Samotność
M.G.

środa, 17 września 2014

ZŁA KOBIETA.....



Jak to powiedział „Twój przyjaciel” trafiła Ci się zła kobieta, bardzo zła kobieta…. Przebiegła intrygantka, złośliwa, zazdrosna, kłótliwa…. zwykła furiatka…

Nie mogła znieść myśli, że mieliśmy takie dobre relacja, cały czas bała się tego co nas łączyło – dlatego tak ciągle knuła i „urabiała Cię” przeciwko mnie. Wkurzają ją moje telefony, nasze rozmowy….. Cały czas się boi? I tak chce z Tobą stworzyć „szczęśliwy” związek – oparty na swoim strachu i niepewności…. Dzwonisz do mnie, jak jej nie ma w pobliżu – zupełnie inaczej wtedy rozmawiasz….

Szkoda tylko, że Ty się tak temu poddałeś – tego to nie spodziewałam się po Tobie; myślałam, że jesteś bardziej męski, bardziej stanowczy…. No cóż, teraz to już nic mnie nie zdziwi…

Ostatni rok pokazał, jak bardzo myliłam się co do Twojej osoby – jak to określają przyjaciele, dobrze, że nie dałam sobie za Ciebie ręki obciąć; bo dziś byłabym bez rąk, bez nóg…….

Najbardziej to zdziwieni są nasi znajomi, jak możesz akceptować taką osobę, której brak odwagi do przyznania się, jaką krzywdę wyrządziła mnie i moim dzieciom; która poucza mnie, jak powinnam się zachować, jako „zdradzony42”- brak jej odwagi, aby podpisać się chociażby Leonessa. List ten jest już zresztą mitem wśród naszych znajomych – świadczy o jej niedojrzałości i pewnych zdefiniowanych zaburzeniach… I te jej złośliwe podchody w stosunku do mojej osoby ….. tylko śmieszą swoją dziecinnością.
I widzisz co Ci pozostało: strach, niepewność…. Czy Cię znowu zdradzi…. Czy znowu oszuka? I tak do końca życia….? Bez dzieci ….? Z lękiem spoglądając w przyszłość….?
Za chwilę pozostaniesz wrakiem kobiety…. samotnej, zgorzkniałej – obarczonej odpowiedzialnością za rozbicie rodziny; Miej swoją godność – i weź odpowiedzialność za swoje czyny, za krzywdy, które wyrządziłaś innym…. Bądź chociaż szczera wobec siebie…. Jak to powiedziałaś: absolutnie oczywiście….

Ty zresztą również ośmieszyłeś się – pisząc o jakiś bzdurach sprzed 15 lat; zresztą wyimaginowanych bzdurach… szukasz dziury w całym, aby się wybielić – zabrakło Ci zresztą odwagi do przyznania się, do wzięcia pełnej odpowiedzialności za swoje czyny…. tchórz, tchórz i jeszcze raz tchórz….. I co Ty chcesz nauczyć swoje dzieci? Co im chcesz przekazać? Jak sam nie jesteś dobrym przykładem…. zakłamanym, zadufanym … w sobie bucem…

Jak to został określony przez znajomych: „zdradzony42” - nadawca, to ktoś kto nigdy naprawdę nie kochał; ktoś kto nie rozumie, jak rani inne, bezbronne osoby; ktoś kto nie ma charakteru, wyczucia, zrozumienia; jest to po prostu  podła, obślizgła ż….a ….. dla której nikt inny się nie liczy, tylko ONA sama…. Nie ma w niej żadnych ciepłych uczuć….. w 100% desperatka…

Jak to powiedziały osoby, które: „miały wątpliwą przyjemność ją poznać”: jej ironiczny i szyderczy uśmiech jest porażający… do tego to zakłamanie w jej oczach…… bije od niej obłuda, chłód….. nie da się jej polubić…. Jest po prostu nieszczera….
Nie pytam o szczegóły, bo po co mi to…. Nie wiem też dlaczego te osoby mi to mówią: czy przez sympatię do mnie, czy też przez niechęć do niego….. wiem, że to jest tylko tolerancja w stosunku do jego osoby, tylko tolerancja… - jak to wielokrotnie podkreślają; szacunek do ich inteligencji i umiejętności odnalezienia się w tak trudnych sytuacjach i chwilach…..

Zobacz – jak jeden, drugi głupi ruch może zmarnować to wszystko na co pracowało się tyle lat…. jak można to wszystko zaprzepaścić, jak jednym swoim czynem zniszczyć  swój wizerunek w oczach innych – tylko Ty jesteś ślepy, choć ludzie już Ci mówią co myślą, co niektórzy już nabierają odwagi i delikatnie Cię naprowadzają;  Ty dalej tkwisz w tym swoim kokonie: Ja wiem najlepiej, ja jestem NAJ, NAJ….. otwórz w końcu oczy, bo do końca zniszczyć to co jeszcze pozostało; ratuj to co jeszcze można i co zostało do uratowania…. bo zostaniesz sam….

  Poniżej - To tak, jakby o mnie ….. żyję, lecz coś we mnie umarło….
 
 
 
Jak to określił nasz znajomy: Dzisiejsze związki łatwo się rozpadają, właśnie dlatego. Ludzi nie angażują się, nie walczą... Wolą wymieniać, niż naprawiać. Mylą miłość z zauroczeniami; rzucają co prawdziwe goniąc za mżonkami; konsumpcjonizm niektórych osób jest porażający…


Warto to przeczytać i choć chwilę się nad tym zastanowić - TYLKO NIE PŁACZ...A... ZRESZTĄ...

Kiedy wróciłem do domu, żona podała kolację. Wziąłem ją za rękę i powiedziałem, że muszę jej coś powiedzieć. Usiadła i jadła w milczeniu. Znów widziałem strach w jej oczach.

Nagle byłem przerażony, nie byłem w stanie otworzyć ust. Ale musiałem jej powiedzieć co myślę: chcę rozwodu. Żona nie była porywcza i zdenerwowana, tylko cichym głosem zapytała mnie o powód.

Chciałem unikać odpowiedzi na to pytanie; to ją rozgniewało. Rozrzuciła wokół sztućce i krzyczał na mnie, że nie jestem mężczyzną. Tej nocy nie rozmawialiśmy już ze sobą. Płakała przez całą noc. Wiedziałem, że chce się dowiedzieć, co się stało z naszym małżeństwem, ale nie mogłem dać jej zadowalającej  odpowiedzi: I zakochałem się w Jane. Mojej żony już nie kocham.

Z głębokim poczuciem winy, przygotowałem Kontrakt małżeński, w którym zaoferowałem jej nasz dom, samochód, i 30% naszej firmy. Przeglądnęła go krótko, a następnie podarła go.  Kobieta, z którą spędziłem dziesięć lat mojego życia, była mi obca. Było mi przykro, za jej czas i energię, które zmarnowała ze mną, ale nie mogłem wrócić, zbyt mocno kochałem Jane. Wreszcie wybuchneła głośno na moich oczach łzami, takiej reakcji się spodziewałem. Te łzy dały mi jakoś poczucie ulgi.

Przez dłuższy czas myślałem nad rozwodem, miałem obsesję na punkcie tej myśli. Teraz to uczucie jest jeszcze silniejsze i byłem pewien, że jest to dobra decyzja.

Następnego dnia wróciłem do domu późno i zobaczyłem ją siedzą przy stole coś piszącą. Byłem bardzo zmęczony tego wieczoru, więc poszedłem bez kolacji prosto do łóżka. Wiele godzin spędzonych z Jane mnie wyczerpały. Obudziłem się i zobaczyłem, krótko że nadal siedzi przy biurku i pisze. To nie miało dla mnie znaczenia, więc odwróciłem się i natychmiast zasnąłem.
Rano dała mi swoje wymagania odnośnie rozwodu: nie wymaga niczego, jednak chce byśmy przez miesiąc żyli normalnie i udawali że nic się nie stało, zanim ogłosimy rozwód. Powód był prosty: Nasz syn pisze za miesiąc prace klasowe i nie chce go z naszym zepsutym małżeństwem obciążać.

To mogłem zaakceptować. Ale poszła dalej: Chciała, żebym sobie przypomniał, jak w dniu naszego ślubu na rękach niosłem ją przez próg. Chciała żebym codziennie z naszej sypialni do drzwi wyjściowych nosił ją na rękach przez miesiąc. Myślałem, że ona całkowicie oszalała. Lecz by nasze ostatnie dzień, były przyjemne jak tylko było to możliwe, zgodziłem się.

Później powiedziałem Jane o warunkach mojej żony. Roześmiała się głośno i powiedziała, że to absurd. "Nie ważne co ona za sztuczki zastosuje, musi zaakceptować rozwód” – powiedziała i szydziła.
Po tym jak powiedziałem żonie, że chcę się rozwieść, nie mieliśmy więcej kontaktu ciała. Więc nic dziwnego, że w pierwszy dzień nieznane uczucie było, kiedy niosłem ją na rękach. Nasz syn stał za nami i oklaskiwał. "Tato trzyma mamę w rękach," radował się. Jego słowa mnie zraniły. Od sypialni do drzwi salonu – Poszedłem 10 metrów z nią w moich ramionach. Powoli zamknęła oczy i szepnęła do mnie: "Proszę nie mów naszemu Synkowi o naszym rozwodzie" skinąłem głową i przygnębiające uczucie mnie napadło. Umieściłem ją w przedniej części drzwi. Poszła na przystanek autobusowy w celu oczekiwania na autobus do pracy. Jechałem sam do mojego biura.
Na drugi dzień wszyscy przyszło o wiele łatwiej. Pochyliła głowę na mojej piersi. Czułem zapach jej bluzki. Uświadomiłem sobie, że przez długi czas nie dostrzegałem jej. Uświadomiłem sobie, że nie jest już tak młoda, jak był na naszym ślubie. Widziałem małe zmarszczki na jej twarzy, a także pierwsze małe szare włosy. Nasze małżeństwo nie przeszło na niej bez szwanku. Przez chwilę, zadałem sobie pytanie, co za krzywdę jej wyrządziłem. Kiedy w czwartym dniu wziąłem ją na ręce, zauważyłem, że poczucie swojskości powstało ponownie. To była kobieta, która mi dziesięć lat życia poświęciła.

Piątego dnia zauważyłem, że zaufanie wzrasta. Nie powiedziałem Jane o tym. Z dnia na dzień, łatwiej było mi ją nosić. Może mnie codziennie ćwiczenie zrobiło silniejszym.

Pewnego ranka, widziałem ją, jak myślała, w co się ubrać. Przymierzyła kilka stroi, ale nie mogła się zdecydować. Potem powiedziała z westchnieniem: "Wszystkie ubrania są coraz większe.” Nagle zdałem sobie sprawę, że ona znacznie schudła. Więc to był powód, że noszenie jej stało się łatwiejsze!
Nagle uderzyło mnie jak cios: Miała tak wiele bólu i goryczy w swoim sercu! Podświadomie pogłaskałem ją po głowie. W tej chwili nasz syn i powiedział: "Tato, to już czas, trzeba mamę z pokoju przenieść ". Było ważną częścią jego życia, aby zobaczyć, jak tato mamę niesie na rękach z pokoju. Moja żona powiedziała do naszego syna, żeby bliżej podszedł. Gdy to zrobił, wzięła go w ramiona. Odwróciłem głowę, ponieważ obawiam się zmienić zdanie w ostatniej chwili. Wziąłem ją w ramiona i zaniosłem z sypialni przez salon do korytarza. Jej ręka opadała na mojej szyi lekko. Trzymałem ją mocno w ramionach.  To było jak w dniu naszego ślubu.

Martwiłem się, bo waży mniej i mniej. Gdy miałem ją w ostatnim dniu w ramionach prawie nie mogłem się ruszyć. Nasz syn był już w szkole. Trzymałam ją i powiedziałem jej, że zauważyłem, że w naszym życiu brakowało intymności.

Pojechałem do mojego biura i wyskoczyłem z samochodu nie zamykając go - na to było brak czasu. Bałem się, że z każdym opóźnieniem mogę zmienić decyzję. Pobiegłem po schodach. Kiedy podszedłem, Jane otworzyła drzwi. "Przepraszam, ale nie chcę się już rozwodzić" - powiedziałem. Spojrzała na mnie zaskoczona i dotknęła mojego czoła. "Czy masz gorączkę?" zapytała. Wziąłem jej rękę z mojego czoła i powiedziałem:  "Przykro mi, Jane, nie będę się rozwodzić. Nasze życie małżeńskie było pewnie dlatego tak monotonne, bo ona i ja nie docenialiśmy się, a nie dlatego, że nie kochamy się! Dopiero teraz zdaję sobie sprawę, kiedy na naszym ślubie prowadziłem ją przez próg, ślubowałem jej lojalność i wierność dopóki śmierć nas nie rozłączy ".
Jane wydawała się nagle obudzić. Uderzyła mnie w twarz, trzasnęła drzwiami i wybuchnęła płaczem. Pobiegłem na dół i do kwiaciarni, która była na mojej drodze. Tam zamówiłem bukiet dla mojej żony. Ekspedientka zapytała mnie, co napisać na kartce. Uśmiechnąłem się i napisałem, że „Każdego ranka będę nosić ją przez próg, dopóki śmierć nas nie rozłączy.”

Kiedy przyjechałem po południu do domu, miałem uśmiech na ustach i bukiet kwiatów w dłoni. Pobiegłem po schodach, moja żona była w łóżku - moja żona nie żyje. Walczyła miesiące z rakiem a ja byłem zbyt zajęty z Jane na ogół żeby coś sobie uświadomić.  Wiedziała, że wkrótce umrze i chciała mnie uratować od: Negatywnego uczucia naszego syna do mnie. Przynajmniej w oczach mojego syna, pozostanę kochającym mężem.

To te drobne gesty w związku, tak naprawdę mają największe znaczenie.  To nie dwór, samochód lub góry pieniędzy. Te rzeczy mogą rzeczywiście życie wzbogacić, ale nigdy nie są źródłem Szczęścia. To te małe akcenty dbają o bezpieczeństwo i poczucie bliskości. Żyć w szczęśliwym związku! Wiele związków się niszczy, ponieważ ludzie nie zdają sobie sprawy, że poddają się tuż przed metą.